Ogłoszenia o tej konferencji nie znajdziecie w Internecie. Najwyżej krótkie relacje post factum. W wielu krajach tego typu działalność pod wpływem ideologicznego lobby jest już niesłusznie zakazana. Stąd wynikają dodatkowe środki ostrożności. Nawet tam, gdzie jest dozwolona, czujne oko Wielkiego Brata depcze po piętach.
Rozmawianie bowiem o seksualności czy osobach LGBT nie z perspektywy afirmującej, ale dopuszczającej zmiany w życiu wszak wolnych ludzi stanowi wykroczenie przeciwko jedynie słusznej ideologii seksualnej różnorodności i równości i jest obwarowane w wielu krajach karami więzienia i sankcjami finansowymi. Tyle tylko, że uczestnicy i organizatorzy tej konferencji osobisty szacunek do każdego człowieka jak najbardziej przejawiają, a nie mogą doprosić się o prawo do naukowej dyskusji, wolności wyboru i samostanowienia pacjenta czy poszanowania wolności religijnej. A chcą odważnie mówić o twardych danych naukowych, które posiadają, bogatej praktyce klinicznej i bronić swojego systemu wartości. Wręcz bronią „evidence-based” zamiast „junk science” (wiedzy opartej na dowodach, a nie śmieciowej).
Zbierają się na tej konferencji naukowej i terapeutycznej niesłusznie traktowanej w wielkim świecie niczym współczesny zlot czarownic, aby wymienić się doświadczeniami, szkolić się, zasięgnąć opinii, poznać organizacje oferujące pomoc, usłyszeć na żywo świadectwa skutecznej terapii i osobistej przemiany, czy zakupić literaturę.
Ludzie z 27 krajów z kilku kontynentów
Zapotrzebowanie jest ogromne. To już chyba ósma tego typu konferencja, na którą przyjechało ponad 200 osób z 27 krajów na świecie z kilku kontynentów: od Nowej Zelandii po Norwegię, od Kanady po Maltę, od Litwy po Hiszpanię, Egipt czy USA. Oprócz osób zajmujących się psychoterapią (w różnych nurtach), doradztwem (counselling’iem) są także naukowcy, lekarze, osoby duchowne, działacze różnych organizacji, prawnicy, rodzice, osoby zmagające się z problemami w dziedzinie seksualności, a ostatnio coraz częściej także politycy. W społeczeństwach zachodnich coraz bardziej dojrzewa także świadomość, że bez zbudowania, w ramach demokracji, silnego frontu politycznego, odzyskanie władzy nad represjonowaną w tej chwil, a opartą na prawdzie i dowodach naukowych świadomością społeczną nie jest możliwe. Oczywiście nie uda się to bez modlitwy, na którą także jest tu miejsce. Wspólne odczytanie na koniec fragmentu Listu do Efezjan na temat założenia całej zbroi Bożej zrobiło na mnie niesamowite wrażenie. Konferencja nie jest oficjalnie religijna, akcenty chrześcijańskie są jednak dość widoczne, z roku na rok przyciąga jednak coraz liczniejszą grupę muzułmanów, którzy także bronią wartości rodziny i tradycyjnego, holistycznego spojrzenia na seksualność. Ja, jak zawsze pełną garścią czerpię z wykładów, warsztatów, sama biorę udział w jednym z paneli, aby dzielić się swoją wiedzą, ale także cieszę się z niezwykle dla mnie cennego sieciowania (networkingu). Uzupełniam więc na bieżąco plik wizytówek, które zawsze mam przy sobie.
Niezwykłe historie z pierwszej ręki
To z pogaduszek przy stoiskach i kuluarowych rozmów dowiaduję się drugie tyle. O pastorze z Kanady, któremu władze odebrały niepełnoletnią córkę, ponieważ nie zgodził się, aby zwracać się do niej męskim imieniem. Dziewczyna miała cudowne spotkanie z Jezusem, zmieniła swoje nastawienie do rodziców i teraz jest już w domu rodzinnym. Żali mi się prawnik ze Słowacji, jak bardzo słaby jest u nich ruch społeczny, a sytuacja represjonowania osób o rozsądnych poglądach na seksualność coraz bardziej tragiczna. Za chwilę, jakby na potwierdzenie tego faktu, mam rozmowę ze szkolną pedagog, także ze Słowacji, która musiała pożegnać się z pracą z powodu niezgody na zmianę imion u dzieci identyfikujących się inaczej. Łapię w przelocie, niezwykłą dziewczynę, która dała nam bardzo zabawne show, opowiadając o tym, gdy jako była lesbijka uczyła się kobiecości. Wiem od niej, że jest zawodową standupperką. Siedzę przy kolacji z lekarzem z UK, z którego podobizną widziałam kartki z prośbą o modlitwę. Stracił pracę, gdy wyraził chrześcijański pogląd na temat gender. Na drugiej kartce ksiądz dr, jego kazanie także było nielegalne, stracił prace jako kapelan szkolny, bo domagał się poszanowania dla wszystkich poglądów i ośmielił się skrytykować ideologię LGBT. Śmiejemy się przy kolacji przy stole, gdzie zebrało się międzynarodowe grono. Wiele z tych osób jeszcze kilka lat temu identyfikowało się jako osoby LGBT, widziałam ich przy stoiskach organizacji dla takich osób. Ich twarze rozpoznaję w publikacjach z osobistymi świadectwami. Mówi się, że ci ludzie nie istnieją? Naprawdę? To z kim właśnie gawędzę i wymieniam wrażenia? Czyżbym miała jakieś urojenia? Niektórych znam już od kilku lat, musiałyby więc to być urojenia cykliczne.
Z kimś innymi rozmawiam o profilaktyce. Wsłuchuję się w głos prawników. Opowiadają dramatyczne historie, o tym jak ich głos jest lekceważony, jak ewidentna prawda jest pomijana. Wiele z tych osób to działacze na kilku frontach, niezwykli ludzie, którzy w swoim własnym środowisku muszą często być sami. To przywilej móc ich poznać. Niektórzy przybyli daleką drogę, np. aż z Singapuru. Ogromne wrażenie robi na mnie relacja z tego kraju, gdzie zdaje się prezydent tego kraju pochodzenia muzułmańskiego (obecnie kobieta!) stwierdziła, że każdy ma prawo wprawdzie wyrażać opinie, ale nie ma prawa narzucać innym swojego punktu widzenia. Kto więc jest tu stroną narzucającą?
Żadnego przymusu, przymus jest po stronie ideologii
Mimo pewnych smutnych akcentów – atmosfera konferencji jest wspaniała. Słucham, z jakim niezwykłym szacunkiem i bezwarunkową miłością bliźniego opowiadają ze sceny o swojej pracy poszczególni terapeuci. Kładą nacisk na spotkanie się z pacjentem tu i teraz, tu, gdzie aktualnie jest. Żadnego przymusu, żadnych zakazów, czy indoktrynacji, tylko „watchful waiting”, czyli uważne czekanie. Na potwierdzenie oglądamy (lub słuchamy na żywo) wywiadów z byłymi pacjentami, klientami. Kluczem jest leczenie traum i deficytów, zmiana orientacji – to skutek uboczny. Czy skutki uboczne też niedługo będą zakazane? Z pewnością można ośmieszyć, zdewaluować, zminimalizować wpływ, odizolować osoby, które mają tu coś do powiedzenia. Stare, marksistowskie metody, które niestety wciąż działają.
Cenne materiały
Trzymam w dłoniach „pamiątki” z kilkudniowej konferencji. Dwie książki z historiami (i zdjęciami) osób, które wyszły ze stylu LGBT, choć kłamliwie twierdzi się, że to jest niemożliwe. Broszury organizacji broniących praw chrześcijan na gruncie prawnym z przykładami ich udanych i nieudanych interwencji, film dla rodziców o wychowywaniu dzieci w dobie rewolucji seksualnej, książkę – prezent od Norwega nt kryzysu męskości, książkę dla duszpasterzy o poszukiwaniu tożsamości u osób LGBT. Te kartki modlitewne, cenne linki do raportów i międzynarodowych publikacji, a także adresy stron z cennymi zasobami. Mam także plik kontaktów do wielu prelegentów, z którymi miałam okazję często całkiem długo porozmawiać. I plik pięknych wspomnień, gdzie czułam się u siebie, gdzie mogłam być potrzebna. Coraz mocniej uświadamiam sobie, że grozi nam śmierć nie tylko prawdy, ale nawet demokracji czy pluralizmu. Wojna toczy się na ringu języka, psychoterapii, w świecie akademickim, mediów, prawa, szkolnictwa i administracji. Ten, kto definiuje słowo „nienawiść” czy „katalog nienawiści” tak naprawdę dzierży władzę. „Przegraliśmy bitwę, nie wojnę” – przypominam sobie usłyszane tu słowa i zachętę „Boże daj mi siłę, aby złożyć o tobie świadectwo” – z ust pewnej prześladowanej za wiarę chrześcijanki w tolerancyjnym rzekomo współczesnym, zachodnim świecie (straciła pracę za swoje poglądy). Modlitwa: „Boże chroń Polskę” – układa się sama.
Agnieszka Marianowicz-Szczygieł
CZYTAJ TAKŻE: Pierwsze przedszkole LGBT w Niemczech. Cel? Edukacja seksualna