Dr John Bruchalski to lekarz, który zajmował się m.in. przeprowadzaniem aborcji. W swoim tekście dla jednego z amerykańskich magazynów przyznał, że jednym z czołowych argumentów zwolenników aborcji jest to, że ratuje ona życie kobiety. Na bazie swojej praktyki powiedział jednak, że to wielkie kłamstwo.
Lekarz napisał artykuł dla magazynu „The Federalist”, w którym przyznał, że zabijał nienarodzone dzieci m.in. dlatego, że uważał iż pomaga w ten sposób matkom. Po pewnym czasie zdał sobie jednak sprawę z tego, że aborcja nie zapewnia kobietom wolności, zdrowia ani szczęścia. Mężczyzna nawrócił się i zdecydował całkowicie zmienić swoje życie.
Działacz pro life
Z tego, który wykonywał na niewinnych dzieciach wyrok śmierci, dr John Bruchalski stał się ich najzagorzalszym obrońcą. Jego doświadczenie oraz wiedza medyczna pozwala w rzetelny i naukowy sposób obalać mity, które zostały wytworzone przez środowiska popierające aborcję.
Jednym z kluczowych odkryć Johna Bruchalskiego było to, że nawet w najgorszych przypadkach, aborcja nie jest konieczna do tego, żeby uratować życie kobiety. Podkreśla, że jest tak nawet, kiedy mamy do czynienia z poważnymi komplikacjami, które zagrażają ciężarnym. Jego zdaniem „celem medycznym powinna być opieka nad matką i dzieckiem jak najdalej w czasie ciąży, o ile oboje czują się dobrze”.
W tym miejscu jako przykład podaje przypadek kiedy pacjentce w 14. tygodniu ciąży pęknie worek owodniowy. W takiej sytuacji matce proponowana jest aborcja. Lekarz podkreśla jednak, że zamiast zabijać dziecko powinno zostać podjęte leczenie antybiotykami. Dalej należy „uważnie obserwować, a nawet mieć duże szanse na stabilizacja. Jeśli dotrwają do 22 tygodnia lub dłużej, dziecko ma duże szanse na przeżycie poza macicą”.
Bezpieczeństwo aborcji
Lekarz w swoim tekście odnosi się także do tematu aborcji po 24 tygodniu ciąży. Coraz bardziej agresywna retoryka zwolenników zabijania dzieci w łonach matek, ukierunkowana jest na umożliwianie tego procederu nawet do końca ciąży.
Opisany na naszym portalu przypadek zabójstwa dziecka w 38. tygodniu ciąży jest tego doskonałym przykładem. W Kanadzie, gdzie obowiązuje już całkowicie liberalne prawo do dokonywania aborcji, „medycy” podali dziecku śmiertelny zastrzyk. Na specjalnym spotkaniu powiedzieli wcześniej obrońcom życia, że muszą to zrobić, żeby „dziecko nie płakało, kiedy przyjdzie na świat”. Część personelu medycznego na wieść o tych planach zrezygnowała z udziału w tym procederze. Ci, którzy przyłożyli do tego ręce mówili, że „matka ma prawo do aborcji”.
Dr John Bruchalski podkreśla, że aborcja jest szczególnie niebezpieczne dla kobiety wraz z bardziej zaawansowaną ciążą. Lekarz zaznacza, że to właśnie wtedy pojawia się większość komplikacji zdrowotnych. „Aborcje po 24 tygodniach powodują masowe przesunięcia płynów, które mogą popchnąć mamę do niewydolności serca, płuc lub nerek. Jeśli życie matki jest bezpośrednio zagrożone, cesarskie cięcie trwa godzinę. Bezpośrednia aborcja po 24 tygodniach może trwać od dwóch do trzech dni. Nie można argumentować, że aborcja jest konieczna, ponieważ jest szybsza niż poród” – pisze dr John Bruchalski.
Obalanie mitów
Cytowany lekarz nie jest jedynym medykiem, który najpierw wykonywał aborcję, żeby później stać się obrońcą życia. Portal lifesitenews.com podaje przykłady podobnych opinii: dr. Anthony’ego Levatino, który wykonał ponad 1200 aborcji, ale opuścił branżę i przeszedł na rzecz obrony życia po śmierci swojej córki oraz dr Williama Lile’a, ginekologa-położnika i pro- life public speaker’a, który prowadzi stronę internetową ProLifeDoc. Wszyscy oni zgodnie twierdzą, że argumenty używane przez proaborcjonistów budowane są na emocjach oraz ideologii. Pozostają jednak wbrew faktom naukowym.
Jako koronny przykład takiego działania, medycy podają przedstawianie obrazu kobiety umierającej przy porodzie z powodu odmowy aborcji. Tymczasem gro aborcji nie jest dokonywana z powodów medycznych, ale społecznych, zawodowych bądź finansowych. Obraz śmierci z powodu braku aborcji skutecznie działa na opinię społeczną i powoduje, że dzieci są zabijane nie dla ratowania życia matki bądź w skutek takich działań, ale dla iluzorycznej wygody.
Emocje i heroizm
Z punktu widzenia moralnego, nie można uczynić z heroizmu normy obowiązującej wszystkich. Toteż nie można wymagać, żeby matki poświęcały swoje życie dla ratowania dzieci. Czasem należy podjąć decyzję o ratowaniu życia matki, w wyniku której życie straci dziecko. Jest to moralnie zasadne. Niedopuszczalnym jednak jest bezpośrednie zabijanie dziecka pod płaszczem „ratowania matki”.
Te prawdy dotyczą jednak skrajnych i marginalnych sytuacji. Wykorzystywane są one jednak do promowania zabijania nienarodzonych dzieci bez większej refleksji. I takie właśnie działanie ma miejsce w przygniatającej większości przypadków. Pokazują to statystki i mówią o tym medycy. Dlatego właśnie należy obalać mity proaborcjonistów. Półprawdy to kłamstwa, a kłamstwo jednego ma ojca.
Damian Zakrzewski