Ryzykowny prezent na Dzień Dziecka – rządowa profilaktyka przeciw HPV

Dzisiaj 1 czerwca. W Dzień Dziecka rusza rządowy program bezpłatnych szczepień mających zapobiegać zakażeniom wirusem HPV. Nie jest to przypadkowa zbieżność dat. Grupą objętą programem jest młodzież, a właściwie jeszcze dzieci – roczniki 2010 i 2011.

Minister Niedzielski w towarzystwie premiera i minister Maląg namawia rodziców 12- i 13-latków do rejestracji on-line i rezerwacji terminów, by poddać je szczepieniom. Skąd nagle taka troska szefa resortu zdrowia o dzieci?

Jak czytamy w fachowych pismach medycznych, wirus HPV atakuje zwykle osoby młode, które bardzo często zmieniają partnerów, czyli (jak to się ostatnio mówi) kobiety uprawiające sexworking.

Wyobrażam sobie, że na wieść o tym, szeroko nagłaśnianym przez media programie, w wielu polskich domach mogą odbywać się takie rozmowy:

– Mamo! Wiesz, że boję się zastrzyków, po co mi ta szczepionka?

– Chcę cię, moje dziecko, uchronić przed zakażeniem groźnym wirusem HPV.

– A dlaczego ten wirus jest taki groźny?

– Powoduje raka szyjki macicy.

– Raka czego?

– Szyjki macicy.

– A w jaki sposób mogę się nim zarazić?

– Hmmm… Odrobiłaś lekcje?

– Ale mamo, powiedz, jak ten wirus zaraża?

– Nie garb się!

– No dobrze, ale powiedz – kto się najczęściej nim zaraża?

Na to pytanie, zgodnie z prawdą, mama powinna odpowiedzieć córce, że na zarażenie wirusem HPV, czyli wirusem brodawczaka ludzkiego, najczęściej narażone są prostytutki i osoby, które od młodości bardzo często zmieniają partnerów. Ile matek udzieli dziecku takiej odpowiedzi? Nie wiem. Czy rodzice, decydując się na zaszczepienie 12-letniej córki, w ogóle zadają sobie z tego sprawę? A jeżeli tak – czy istotnie tak wyobrażają sobie przyszłość własnego dziecka? Czy naprawdę chcą, by ich dziecko przyjęło taki model życia? A może uważają, że jest to nieuchronne, więc lepiej, na wszelki wypadek, dzieci zabezpieczyć?

CZYTAJ TAKŻE: Część krajów odchodzi od szczepienia dzieci na COVID-19. Kiedy czas na Polskę?

Samospełniająca się przepowiednia

Jaki komunikat otrzymuje 12-latka od rodziców, którzy uważaliby coś takiego? Jak powinna to interpretować? Jak działa przekaz, że mama pogodziła się z faktem, iż córka o niczym innym nie marzy, tylko o tym, by rozpocząć przygodę z seksem i szafować ciałem na lewo i prawo?

W ilu przypadkach taka postawa jest przyznaniem się do porażki wychowawczej (wyjąwszy tych nielicznych „postępowych” rodziców, którzy uwierzyli w tzw. prawa seksualne dziecka i inne ideologiczne brednie)? W ilu zaś przypadkach taka postawa może stać się niebezpieczną, samospełniającą się przepowiednią?

Nie ma w tym cienia przesady. Dziś, wobec ekspozycji dzieci na groźne, deprawujące treści w mediach społecznościowych, wobec rozerotyzowanej kultury masowej, wartości przekazywane przez rodziców i wychowawców w szkołach, są ostatnim, dość delikatnym bastionem chroniącym młodzież przed demoralizacją. W Polsce, o dziwo to działa. Dowodzą tego ostatnie badania dr Szymona Grzelaka z Instytutu Profilaktyki Zintegrowanej pokazujące ogromnie pozytywną rolę rodziców zabezpieczającą młodzież przed podejmowaniem ryzykownych zachowań. Również badania inicjacji seksualne w poszczególnych rocznikach nie wyglądają u nas alarmująco.

Fejkowy raport Kinseya

Jednym z najbardziej bezczelnych oszustw Alfreda Kinseya było wmówienie opinii publicznej, że zachowania seksualne, które on obserwował i opisał w swoim słynnym raporcie na podstawie zachowań z grup marginesu społecznego (więźniowie, prostytutki, subkultury homoseksualistów) są powszechne i typowe dla całej populacji Amerykanów. Powszechne, typowe, a więc normalne. Spowodowało to potężne społeczne skutki. Właśnie upowszechnieniu się tego fałszywego obrazu jako normy przypisuje się zapoczątkowanie w Stanach rewolucji seksualnej.

W Polsce propagatorem Kinseya i jego wiernym naśladowcą jest Zbigniew Izdebski. Pedagog z Zielonej Góry, który nagle zapragnął być badaczem ludzkiej seksualności. W 2005 roku przeprowadził on w Polsce badania wg wzorca jakiejś skandynawskiej ankiety, w której 14- i 15-letni uczniowie musieli odpowiadać na pytania: Czy uprawiali seks z dorosłymi? W jaki sposób? Czy to był seks analny, oralny? Czy otrzymywali za to prezenty lub pieniądze? Inne pytania dot. postaw uczniów brzmiało: Czy np. seks osoby dorosłej z dzieckiem, jeżeli obie strony się na to zgadzają, powinien być dopuszczalny?

Uczniowie mieli wybrać wiek dziecka (np. 9, 10, 12 lat), a także zaznaczyć w skali od 1 do 5, czy i w jakim stopniu się zgadzają z tak postawioną kwestią. Badania prowadzone były na grupie 5 tysięcy uczniów, a ankiety wypełniane były w klasach bez udziału nauczycieli i wychowawców, w obecności przysłanych z zewnątrz ankieterów.

CZYTAJ TAKŻE: Wychowanie czy seksualizacja? Normy obyczajowe jako najlepsza ochrona

Fałszywa norma i demoralizacja

Sprawę nagłośnił wówczas program “Warto rozmawiać”. Obecny wtedy w studiu prof. Nalaskowski skandalem i metodologicznym bublem nazwał badanie, które, jeśli już, to powinno być adresowane do niezwykle marginalnej grupy ryzyka. Nie prowadzi się badań tak szerokich, skoro większości ankietowanych problem nie dotyczy.

Ponadto, ankieta i obszar tematów, w który ona wprowadza, sam w sobie działa już demoralizująco. Uczniowie, spotykając się z tak postawionym zagadnieniem, myślą sobie: “Nie miałem jeszcze takich doświadczeń, ale skoro badają wszystkich, to pewnie jest to normalne. Pewnie większość już ma za sobą takie zdarzenia, a tylko ja jestem jakiś inny. Nie chcę być mięczakiem, maminsynkiem, świętoszkiem… Trzeba więc spróbować”.

Nieskuteczne i niebezpieczne

W taki model wpisuje się inicjatywa Niedzielskiego. Ale, obok demoralizacji, program szczepień przeciw HPV ma jeszcze ważne aspekty medyczne. Reklamowanie preparatu jako ochrony skutecznej w 90% jest grubym nadużyciem. Nie jest też prawdą, że szczepienie przyjęte przez dziecko chroni je przez całe życie. Statystyki w tych krajach, które wdrożyły masowe programy szczepień na HPV, mówią wręcz coś przeciwnego.

Nowa Zelandia, Hiszpania, Wielka Brytania, Norwegia, Szwecja i Finlandia, choć stosują szczepienia od wielu lat, notują wzrost wykrytych zaawansowanych stanów przedrakowych i objawów raka szyjki macicy, zarówno u pacjentek niezaszczepionych, jak i zaszczepionych. Zachorowania spowodowane są przez typy wirusa HPV nieobecne w szczepionkach. Natomiast w Australii od czasu wprowadzenia badań przesiewowych szyjki macicy w 1991 r. zapadalność w przedziale wiekowym 25–49 lat do 2001 roku spadała, a następnie, od 2009 do 2015 roku zaczęła rosnąć. Dodatkowo zaobserwowano, że szczepionka w ogóle nie działa na jeden z najgroźniejszych typów wirusa, tzw. „18”.

Na stronie www.kolposkopia.com dr Jacek Madej (syn i kontynuator dzieła prof. Jana Madeja [1926-1918], wieloletniego konsultanta krajowego w dziedzinie ginekologii onkologicznej) publikuje streszczenia i linki do najnowszych artykułów z najbardziej prestiżowych medycznych pism: np. “The Lancet Oncology” (lipiec 2022), “Viruses” (styczeń 2021) i “Acta Oncologica” (maj 2020). W artykułach tych znajdujemy sporo badań dowodzących, że masowe szczepienia nie przyniosły poprawy, a w wielu krajach notuje się nawet wzrost zapadalności na raka szyjki macicy.

Szczepienia bowiem działają skutecznie tylko na kilka rodzajów wirusa, zaś typów HPV jest kilkadziesiąt, z których większość jest na szczepienia odpornych. Naukowe, recenzowane publikacje wskazują, że w krajach, gdzie stosowano masowe szczepienia, występuje zjawisko zastępowania i przejmowania roli ograniczonych przez szczepienie typów wirusa HPV przez pozostałe, bardzo onkogenne typy, niezawarte w szczepionce. Tym należy tłumaczyć fakt, że ani liczba wykrytych zakażeń, ani śmiertelność nie maleje. Nie mogę pominąć też kwestii niepożądanych skutków szczepień. Liczba zgłaszanych w amerykańskiej bazie VAERS skutków ubocznych (ze zgonami włącznie) jest niepokojąca.

CZYTAJ TAKŻE: NIE dla przemocy, TAK dla pornografii? Hipokryzja konwencji stambulskiej! Lidia Sankowska-Grabczuk

Prawdziwa profilaktyka jest możliwa

Jeżeli zatem rząd premiera Morawieckiego chce ograniczyć zachorowania na raka szyjki macicy, powinien rozważyć nieco inna strategię. Tańszą, bezpieczniejszą oraz, co najważniejsze, społecznie i moralnie lepszą.

Skoro wiemy, że grupę ryzyka charakteryzują następujące czynniki:

  • młody wiek pierwszej inicjacji seksualnej,
  • stosowanie antykoncepcji doustnej,
  • duża liczba partnerów seksualnych,
  • palenie papierosów,

wyobrażam sobie wielką, rządową akcję profilaktyczną, porównywalną z kampanią „#szczepimy się”, z przekazem brzmiącym, jak następuje:

– zaczekaj z inicjacją seksualną aż dorośniesz, a najlepiej do ślubu – unikniesz zakażenia wirusem HPV, a nawet nieobojętnej dla organizmu szczepionki przeciw niemu,

– nie stosuj doustnej antykoncepcji – unikniesz zakażenia wirusem HPV, a nawet nieobojętnej dla organizmu szczepionki przeciw niemu,

– nie zmieniaj co chwila partnerów seksualnych – unikniesz zakażenia wirusem HPV, a nawet nieobojętnej dla organizmu szczepionki przeciw niemu,

– nie pal papierosów – – unikniesz zakażenia wirusem HPV, a nawet nieobojętnej dla organizmu szczepionki przeciw niemu.

Afirmacja Extra. Wesprzyj nowy projekt autorów Afirmacji