Choć po zniesieniu precedensu Roe v. Wade w 2022 roku wielu obserwatorów spodziewało się gwałtownego wzrostu liczby aborcji w stanach, gdzie zabieg ten pozostał legalny, najnowszy raport Instytutu Guttmachera pokazuje coś zupełnie odwrotnego. Między 2017 a 2023 rokiem liczba przerwanych ciąż w Stanach Zjednoczonych spadła o 11%, nawet tam, gdzie dostęp do aborcji jest szeroko chroniony przez prawo.
Trend, który zaskoczył wszystkich
Raport, opublikowany jesienią 2025 roku, jest dla wielu ekspertów sygnałem, że amerykański krajobraz społeczny i moralny ulega cichym, lecz głębokim przemianom. Dane wskazują, że w Kalifornii, Nowym Jorku czy Illinois – stanach uznawanych za bastiony liberalnego podejścia do kwestii aborcji – liczba zabiegów spadła od 8 do 15 procent.
To zjawisko może mieć różne przyczyny. Część badaczy wskazuje na rosnące ograniczenia prawne i biurokratyczne, inni – na zmianę postaw społecznych i rosnącą świadomość etycznych aspektów aborcji. Nie brakuje też głosów, że statystyki mogą być niepełne.
Kontrowersje wokół danych
Michael New, naukowiec z Uniwersytetu Katolickiego Ameryki, podkreśla, że raport nie obejmuje wszystkich form aborcji. – „Brakuje w nim danych dotyczących aborcji przeprowadzanych zdalnie, za pośrednictwem telekonsultacji. W niektórych stanach są one legalne, ale znacznie trudniej je monitorować” – mówi badacz, cytowany przez Catholic News Agency.
Niewykluczone więc, że część aborcji „zniknęła” ze statystyk, co może prowadzić do nadinterpretacji trendów. Jednocześnie New zaznacza, że nawet przy takim zastrzeżeniu, spadek liczby zabiegów jest realny i zauważalny w całym kraju.
Floryda na czele zmian
Jednym z przykładów, na który zwracają uwagę eksperci, jest Floryda. W maju 2024 roku weszła tam w życie tzw. ustawa Heartbeat Act, zakazująca aborcji po wykryciu bicia serca płodu. Według danych przytaczanych przez Newa, przepisy te mogły uratować nawet 300 istnień miesięcznie.
To prawo stało się symbolem nowego podejścia w konserwatywnych stanach: ograniczanie aborcji nie tylko przez zakazy, ale i przez lokalne inicjatywy społeczne oraz wsparcie dla matek.
Polityka, religia i rodzina – trzy filary sporu
Administracja Donalda Trumpa konsekwentnie wzmacnia kontrolę nad polityką społeczną. Ostatnie miesiące przyniosły m.in. śledztwo w jednej ze szkół w Wirginii, gdzie – jak donosi Departament Edukacji – personel miał pomagać nieletnim w dokonaniu aborcji bez wiedzy rodziców.
„To nie do przyjęcia. Państwo nie może odbierać rodzicom prawa do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi wartościami” – oświadczyła Candice Jackson, doradczyni prawna resortu.
Podobne stanowisko zajmuje Kościół katolicki. Biskup Michael Burbidge z diecezji Arlington ostrzegł, że proponowana poprawka do konstytucji stanu Wirginia, legalizująca aborcję do końca ciąży, stanowiłaby „poważne zagrożenie dla praw rodziców i wolności sumienia”.
Nowa mapa aborcji w Ameryce
Tymczasem kolejne kliniki aborcyjne zamykają swoje drzwi. W Luizjanie, po decyzji o wstrzymaniu federalnych funduszy dla organizacji wykonujących aborcje, działalność zakończyły dwa ośrodki Planned Parenthood – w Nowym Orleanie i Baton Rouge.
Dla obrońców życia to sukces i przełom; dla środowisk liberalnych – atak na podstawowe prawa kobiet. Napięcia społeczne rosną, a przypadki przemocy wobec działaczy obu stron pokazują, jak głęboko podzielone pozostają Stany Zjednoczone.
W kierunku nowego etapu debaty
Choć statystyki mogą jeszcze ulec korekcie, jedno wydaje się pewne: Ameryka wchodzi w nowy etap sporu o aborcję. Po latach, w których dominowała retoryka praw jednostki, coraz większe znaczenie zyskują argumenty dotyczące odpowiedzialności, etyki i ochrony życia.
Jak długo potrwa ten zwrot – i czy utrzyma się niezależnie od zmian politycznych – pokażą najbliższe wybory. Ale już dziś widać, że dyskusja o aborcji w USA przestała być tylko kwestią praw kobiet – stała się pytaniem o to, czym jest samo życie.

