Elena Le Gal, samozatrudniona położna z Ligné w departamencie Loara Atlantycka, absolwentka Szkoły Położnictwa w Nantes, została administracyjnie zawieszona na pięć miesięcy od 9 października. Decyzja władz sanitarnych (ARS) zamknęła jej gabinet, mimo 15 lat bezbłędnej praktyki i asysty przy 800 porodach domowych bez incydentów. Położna odwołała się od sankcji, a w jej obronie powstała grupa wsparcia zrzeszająca 150 rodzin.
Le Gal podkreśla, że działa na “medycznej pustyni” – w okolicy brakuje lekarzy rodzinnych, pediatrów i ginekologów. Obsługuje młode kobiety i dzieci, pełniąc role kilku specjalistów naraz. “W mieście od roku nie ma lekarza rodzinnego, pediatry, ginekologa. Jest apteka, są szkoły, więc są też dziewczyny potrzebujące pomocy” – mówi. Oskarżana o zbyt częste badania ginekologiczne i długie obserwacje dzieci, broni się, że jej grafik jest przepełniony, a ona nigdy nie liczy godzin.
Poród domowy jako tabu we Francji
Poród domowy pozostaje tematem tabu w francuskim systemie opieki zdrowotnej, pomimo integracji w krajach sąsiadujących jak Holandia, Szwajcaria czy Anglia. Tam traktowany jest na równi z porodami w małych oddziałach czy centrach położniczych. Le Gal wskazuje na polityczne decyzje blokujące takie praktyki we Francji.
Kluczowym problemem jest brak ubezpieczenia dla położnych od porodów domowych – co sama nazywa nielegalnym. “Podstawowe prawo kobiety do rodzenia gdziekolwiek, jakkolwiek i z kimkolwiek zechce, jest podważane przez wymóg ubezpieczenia” – argumentuje. Położne lobbują o państwowe gwarancje od 30 lat, bo prywatni ubezpieczyciele odmawiają coverage. Zgłoszenia przeciwko niej pochodzą od kierowników oddziałów położniczych w szpitalach w Ancenis i Nantes, gdzie wspiera kobiety wybierające poród domowy.
Presja na niepokorne położne
Położna opisuje systematyczną presję na specjalistki od porodów domowych. Nowicjusze wzywani są co roku na “rozmowy” przed komisją lekarską w Nantes – sesje z sześcioma członkami, które psychicznie wyczerpują. Większość rezygnuje po 3-4 latach. “Denerwuje ich, że jestem tu od 15 lat i nie poddaję się. Mam okropny temperament” – żartuje Le Gal.
Kobiety, z którymi pracuje, są świadome: robią USG, badania krwi i wizyty kontrolne. Zawsze mają plan B – rejestrację w szpitalu. “Odzyskują kontrolę, robią to inteligentnie – i to ich denerwuje” – konkluduje. Zawieszenie przyszło bez uprzedzenia, dialogu czy wysłuchania jej i pacjentek.
Sprawa Eleny Le Gal ilustruje napięcia między wolnością wyboru kobiet a sztywnością państwa opiekuńczego, porównywane do oporu wobec edukacji domowej. Pokazuje też braki w systemie, gdzie poród domowy mógłby uzupełnić luki na prowincji.

