TYLKO U NAS! Wywiad z producentem filmu „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć”

Wandeę i Polskę łączą silne więzi. Niezależnie od ucisku, z jakim musi się zmierzyć naród i nawet jeśli walka wydaje się z góry przegrana, naród ten musi najpierw stawić czoła duchowej obronie swoich podstawowych wolności. Wandejczycy są dla nas przykładem. Ale nie tylko oni. Polska w XX wieku była także godnym podziwu przykładem oporu wobec śmiercionośnych i totalitarnych ideologii – mówi w wywiadzie dla portalu Afirmacja.info Guillaume Allaire, producent wykonawczy filmu z firmy Puy du Fou Films.

Dlaczego chciał Pan nam przypomnieć Wandeę właśnie dzisiaj?

Z dwóch głównych powodów. Pierwszy jest całkiem naturalny: jesteśmy firmą produkcyjną z siedzibą w Wandei, w samym sercu parku Puy du Fou, miejsca, które poprzez epickie i poruszające przedstawienia, honoruje historię Francji i jej bohaterów. Co roku odwiedza je ponad 2,5 miliona turystów. Kiedy nieco ponad 45 lat temu założono Puy du Fou, jednym z głównych celów było oddanie hołdu zapomnianym ofiarom terroru rewolucyjnego podczas wojen w Wandei. Podobnie jest w przypadku naszego pierwszego filmu.

Drugim powodem jest to, że walka Wandejczyków i ich przywódców niesie ze sobą echo, które wciąż rozbrzmiewa. To walka w obronie najważniejszej wolności: wolności sumienia. Na przestrzeni wieków i kultur François de Charette (generał, który stanął na czele kontrrewolucyjnego powstania wandejskich chłopów – przyp. red.) i jego towarzysze nadal inspirują nas do konfrontacji z innymi formami totalitaryzmu. „Nic nigdy nie jest stracone!” – mówi generał w chwili pojmania.

Wspomniał Pan o echu, które wciąż rozbrzmiewa. Skoro tak, to czy stawiał Pan sobie pytanie o to, ilu Francuzów walczyłoby dziś o wiarę katolicką?

Absolutnie nie: nie taki jest cel filmu, który jest adresowany do znacznie szerszej publiczności niż tylko katolicy. Walka Wandejczyków o wolność jest walką uniwersalną (co jest także greckim znaczeniem słowa katholikos, powszechny). Niezależnie od ucisku, z jakim musi się zmierzyć naród i nawet jeśli walka wydaje się z góry przegrana, naród ten musi najpierw stawić czoła duchowej obronie swoich podstawowych wolności. Wandejczycy są dla nas przykładem – są nam drodzy. Ale nie tylko oni. Polska w XX wieku była także godnym podziwu przykładem oporu wobec śmiercionośnych i totalitarnych ideologii.

Guillaume Allaire, producent wykonawczy filmu "Wandea. Zwycięstwo albo śmierć"
Guillaume Allaire, producent wykonawczy filmu “Wandea. Zwycięstwo albo śmierć”

CZYTAJ TAKŻE: Jaki wpływ na rodzinę miała rewolucja francuska? Zapraszamy na wideofelieton prof. Kucharczyka

Bardzo dziękuję, że Pan to dostrzega. Dla świata nie jest to takie oczywiste… W Polsce film „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” trafi do kin pod patronatem portalu Afirmacja.info 29 grudnia, czyli tuż po świętach Bożego Narodzenia. Pan mówi, że film nie jest skierowany tylko do katolików, ale to dla nich, czy szerzej – chrześcijan premiera wpisuje się w czas refleksji nad wiarą właśnie. Jakiego odbioru filmu spodziewa się Pan w Polsce?

Jesteśmy niezmiernie szczęśliwi, że nasz film już wkrótce zostanie odkryty przez polską publiczność. Istnieją prawdziwe więzy przyjaźni pomiędzy Wandeą i Polską, a te silne więzy prawdopodobnie wywodzą się z tej wspólnoty losów, która nas łączy. W 2013 roku, w 220. rocznicę wojen wandejskich, Lech Wałęsa odwiedził Wandeę, gdzie oświadczył, że wartości wiary, odwagi i nadziei „są silniejsze niż czołgi i rakiety nuklearne”. Mamy zatem nadzieję, że „Wandea. Zwycięstwo albo śmierć” poruszy serca Polaków.

ZOBACZ GALERIĘ UJĘĆ Z FILMU “WANDEA. ZWYCIĘSTWO ALBO ŚMIERĆ:

Kadr z filmu "Wandea. Zwycięstwo albo śmierć"

Image 3 of 5

Ponieważ film opowiada o krwawej karcie historii Francji, jest tu dużo brutalnych scen. Jak one powstawały? Jaka panowała atmosfera podczas ich produkcji?

Prawdziwa brutalność – powiedziałbym nawet barbarzyństwo – to przede wszystkim brutalność Piekielnych Kolumn (formacja wojsk Republiki – przyp. red.), które dokonały masakry Wandejczyków. Odsyłam widzów na przykład do straszliwego epizodu masakry w Lucs-sur-Boulogne, która miała miejsce 28 lutego 1794 r. Oczywiście nie można było przenieść na ekran takiej brutalności, ponieważ film stałby się zbyt brutalny. Należało zatem znaleźć złoty środek pomiędzy tym, co można było pokazać, a tym, co można było zaakceptować. Z tego właśnie powodu ten tragiczny epizod Piekielnych Kolumn jest o wiele bardziej sugestywny, niedosłowny niż szczegółowy.

Pyta Pani o atmosferę. Szczególnie wzruszające i przejmujące podczas kręcenia filmu było obserwowanie aktorów i całej ekipy, które po raz pierwszy odkrywały ten dramat! Film został w całości nakręcony w Wandei, w tym samym miejscu, w którym 230 lat wcześniej rozgrywały się przedstawione w nim wydarzenia. Cóż to było za zaangażowanie i wielkie emocje dla nas wszystkich!

Papież Jan Paweł II beatyfikował 99 ofiar Wandei. Czy ta beatyfikacja miała dla Pana znaczenie?

Miałem wtedy zaledwie pięć lat. Byłem zatem o wiele za młody, aby dobrze pamiętać tę beatyfikację, ale wyraźnie pokazuje to, że krew męczenników jest ziarnem nadziei. Z drugiej strony pamiętam wizytę papieża w Wandei w 1996 roku w Saint Laurent-sur-Sèvre. Przybył tu, aby modlić się przy grobie św. Ludwika-Marisa Grignona de Montforta – wielkiego świętego Wandei – dla którego papież miał wielki szacunek. To od tego francuskiego świętego Jan Paweł II zapożyczył swoje piękne motto „Totus tuus”. To kolejny dowód na głębokie więzi łączące Wandeę i Polskę.

Dziś Wandea to region Francji dumny ze swoich korzeni, który ze swojej bolesnej historii zaczerpnął siłę, by przemienić bliznę w światło jaśniejące na cały świat. Światło nadziei. Oto dziedzictwo męczenników z Wandei.

ZOBACZ POLSKI ZWIASTUN FILMU “WANDEA. ZWYCIĘSTWO ALBO ŚMIERĆ”: