Atuty Polski: Łagów Lubuski i szmaragdy

Łagów Lubuski był dla mnie niespodzianką, nikt mi tego miejsca nie polecał, za wyjątkiem palca Bożego (i należy, w tym przypadku, rozumieć to bardzo dosłownie – to temat na osobną opowieść), który poprowadził mnie w najmniej znanym mi kierunku zachodnim. Na rodzinne wakacje wymyśliłam sobie czyste jezioro, w kameralnym miejscu, z łatwym dojazdem, dokoła miał być las albo przynajmniej kawałek lasu, cisza, spokój, woda i czyste powietrze – to był plan minimum (albo maksimum, jak kto woli…). Aby ta wizja urlopowicza była pełna pomyślałam, że przydałoby się może nieco niehałaśliwych atrakcji, np. na chłodniejsze lub deszczowe dni. W Łagowie Lubuskim mamy to wszystko z naddatkiem nie tylko średniowiecznej historii (gotycki zamek joannitów i duch rycerza), plus kilka festiwali i innych cennych zabytków. Zjeżdżają tu fani kina, motocykli, małych fiatów, myśliwi, flamenco czy rowerzyści. Kalendarz imprez – pęka w szwach. Do tego woda w jeziorach, ma piękny, szmaragdowy kolor. Aż szkoda, że to miejsce bardziej chyba doceniają zagraniczni turyści.

W serii „Atuty Polski” przedstawiamy póki co 12 urokliwych polskich miasteczek, o wyjątkowym połączeniu walorów krajobrazowych, i przyrodniczych, i kulturowych. Polecamy je na weekendowe wakacyjne wycieczki, ale swoje wdzięki roztaczają być może jeszcze bardziej poza głównym sezonem. Zwiedzanie, to wartościowy sposób spędzania czasu z rodziną. Jeśli nie możecie odwiedzić tych miejsc, proponujemy nasze zdjęcia.

Woda jak marzenie, a widoki jak z Bieszczad

Już na samym początku okazało się, że garściami mogę czerpać szmaragdy. Niemożliwe? Tak! – woda miała kolor jak w tropikalnym oceanie. Nie wiem, czego ktoś dosypał do tej wody, ale nasypał tego dużo, choć najpewniej to kwestia podłoża albo być może unikatowych podwodnych łąk ramienicowych na stromych stokach jezior (makroglony, które, jak doczytałam, mają duży wpływ na utrzymywanie czystości miejscowych wód). Nie mogłam się napatrzeć na tę wodę. Dojście nad jezioro? – jakby ktoś to jezioro przeniósł w Bieszczady. Strome, wysokie bukowe zbocza nad brzegami i dojście malowniczą ścieżką w wąwozie z powykręcanymi przez wiatr drzewami, to krajobraz ukształtowany przez lodowiec, z najwyższym wzniesieniem o wysokości 235 m n.p.m. Na dole dzieci skaczą do wody z “tarzanów” (liny z uchwytem zwieszające się z gałęzi, to taki miejscowy zwyczaj). Dyskretnie ustawione drewniane stoliki i pomosty zachęcają do romantycznej kolacji nad samą wodą.

Łagów Lubuski, fot. autorka

Dzikich lasów i jezior zagubionych w lesie w okolicy nie brakuje, choć trzeba mieć dobrą kondycję (ze względu na wzniesienia) no i dobry rower. Doczytałam potem, że lubuskie, to najbardziej zalesiony obszar Polski. Ścieżka biegła też dokoła brzegiem naszego jeziora. Chodziliśmy nią często do miasteczka. 

CZYTAJ TAKŻE: Atuty Polski: Czerwińsk nad Wisłą, której nie znacie

Gotycki zamek na przesmyku między szmaragdowymi jeziorami

Łagów Lubuski to wymarzone położenie średniowiecznej osady między dwoma jeziorami, (w to drugie też ktoś sypnął szmaragdy…) a te jeziora łączy przesmyk dostępny dla kajaków. Są tu dwa główne jeziora: Ciecz czyli Trześniowskie i Jezioro Łagowskie. Na sztucznie usypanym cyplu, na niewielkim wzgórzu stoi gotycki zamek rycerskiego zakonu joannitów (z 1350 roku), z wieżą, na którą można się wspiąć i podziwiać te piękne kontrasty odcieni buczyny i wody i jeszcze koralowe dachówki na małych, zgrabnych domkach. Zamek – to także miejscowa perła, pardon, szmaragd. Turysta, który chce tam zajrzeć widzi na wstępie tylko niepozorne schody. Jak są schody, to trzeba się na nie wspiąć. Na górze wita nas oszałamiający dziedziniec. Morze różnych, zimozielonych pnączy pod przeszklonym dachem. Wprost żywe ściany, a w tej scenerii eleganckie nakrycia stołów, bukiety z żywych kwiatów i świece wśród girland zieleni. Jedzenie też wyrafinowane. Jeśli ktoś będzie chciał wam beznamiętnym głosem przedstawić to miejsce: “A to tylko nasz miejscowy hotel i restauracja” – popatrzcie na niego podejrzliwie. Niejedna panna młoda marzyłaby, aby tu zatańczyć….Zamek otacza park ze starymi, rozłożystymi platanami. 

Templariusze, joannici i duch „Rycerza w Płomieniach”

Łagów wcześniej, przed joannitami, był siedzibą komandorii templariuszy. Słowem – to wymarzony plener dla historii a la Pan Samochodzik (ci templariusze…). Ma także swojego średniowiecznego ducha z legendy – Rycerza w Płomieniach. Z tamtych czasów pozostał herb – biały krzyż maltański na czerwonym tle. Joannici, często zwani także szpitalnikami, to średniowieczny zakon rycerski, któremu przyświeca hasło: “Obrona Wiary oraz Służba Ubogim i Cierpiącym”. Zakon Maltański jest suwerennym podmiotem prawa międzynarodowego, posiada własną konstytucję, paszporty, znaczki, organizacje publiczne. Utrzymuje stosunki dyplomatyczne ze 102 państwami, bywa nawet międzynarodowym rozjemcą. Współcześnie udziela się mocno w dziedzinie dobroczynności, w której mieści się służba chorym i cierpiącym – średniowieczne tradycje są więc nadal kontynuowane. W sporej części gromadzi osoby świeckie („Kawalerowie i Damy Honoru i Dewocji”). „Kiedy będziesz pragnął jeść, będziesz musiał pościć, a kiedy będziesz chciał spać, będziesz musiał pełnić wartę” – głosiła reguła, która nakazywała dobrze troszczyć się o ‘panów chorych’, tak kiedyś jak i dziś.

CZYTAJ TAKŻE: Atuty Polski: Królewski Tykocin

Zabytkowe bramy i malownicze miasteczko

Warte wzmianki jest także samo miasteczko. Właściwie formalnie współcześnie to wieś, ale Łagów posiadał prawa miejskie w latach 1808–1931, meandry historii pozbawiły go tej otoczki, ale zachował nadal miejski charakter. Domki w miasteczku to trochę zbieranina stylów, ale są ładnie odnowione, najstarsze – aż z XVIII i XIX wieku. Centralną cześć miasteczka, wyrosłą z podzamcza spinają zgrabnie dwie, piękne bramy: gotycka, ceglana zwana „Polską” i „Marchijska” – z XVI wieku – obie stanowiły kiedyś element obwarowań miejskich. Ta druga – szachulcowa jest także zwana Brandenburską, Niemiecką, Berlińską. Te dwie bramy dobrze symbolizują tutejsze meandry historii i polsko-niemieckie ślady. Widać to także na innym przykładzie. Z Łagowa pochodził Gerhard Domagk (zm. 1964), niemiecki pionier medycyny, noblista, ale także Leon Stanisław Pinecki (zm. 1949), polski zapaśnik, pochowany na tutejszym cmentarzu. 

CZYTAJ TAKŻE: Atuty Polski: Zwierzyniec – zielone ustronie, które przegląda się w wodzie

Kiedy przemieszczamy się tutejszymi uliczkami znajdziemy kilka architektonicznych perełek: znów szachulcową, świecącą białym tynkiem restaurację, czy wyglądający jak mały gotycki domek dla lalek sklep rybny i wędzarnię w jednym. Po drodze zaglądamy też w okna stylowym pensjonatom, wypielęgnowanym, z wyposażeniem w stylu retro. Malowniczość miasteczka można podziwiać na specjalnie przygotowanej przez władze gminy stronie spacer.lagow.pl, która m.in. prezentuje widoki z lotu ptaka i podaje szczegółowe informacje o zabytkach.

Liczne festiwale i artystyczne wydarzenia

Malowniczość Łagowa przyciągnęła tu liczne festiwale. Na koneserów sztuki filmowej – czeka chyba najstarszy polski festiwal filmowy: Lubuskie Lato Filmowe (od 1969 roku), zjazd maluchów (Fiatów 126p), zjazd motocyklowy, plenery malarskie (przyjeżdżał tu Jerzy Duda Gracz, czy Franciszek Maśluszczak), konkurs tańca – Flamenco na Zamku i jeszcze Jarmark Joannicki w walkami rycerzy, koncerty muzyki klasycznej, dawnej plus przedstawienia teatralne, festiwal myśliwski, rajdy rowerowe czy Dni Łagowa. Kalendarz imprez na 2023 rok aż pęka w szwach! Ja trafiłam akurat na festiwal folklorystyczny z międzynarodową oprawą. To miłe urozmaicenie dla tutejszych urlopowiczów czy przejezdnych turystów. 

CZYTAJ TAKŻE: Atuty Polski: Gotycki Pelplin – “Pomorskie Ateny”, Gutenberg i biskupie ogrody

Inne zabytki i atrakcje przyrodnicze i coś dla podniebienia

No dobrze, muszę pozostawić trochę niedosytu, rzucę tylko hasła: stary cmentarz, wiadukt, który wygląda jak rzymski akwedukt (zabytek z 1909 roku), park nad jeziorem, piramida, winnice i mały drewniany kościółek w kwiatach. Sprawdźcie sami, co się za tym kryje. Do tego mamy średniowieczne grodzisko z XIII w. ze śladami dużo wcześniejszej kultury łużyckiej czyli musimy się cofnąć o jakieś trzy tysiąclecia wstecz. Grodzisko znajduje się na naturalnym wzgórzu, w południowej części jeziora Trześniowskiego, ok. 300 m na zachód od dawnego cmentarza ewangelickiego z XIX wieku na Sokolej Górze, a także na północny zachód od zamku. W okolicy też sporo atrakcji, w tym przyrodniczych. Rezerwat torfowiskowy „Pawski Ług” ze ścieżką edukacyjną na kładce,”Buczyna Łagowska” i rezerwat leśny nad Jeziorem Trześniowskim. Do tego niewygórowane ceny i urozmaicona oferta noclegowa w różnym standardzie. Przez płot zaglądaliśmy np. na kameralne, małe pole biwakowe wśród brzóz, z pięknym stawem i wypielęgnowaną trawą. Do tego obrazu dodajmy rarytasy kulinarne. Przyzwyczajona do gofrów z warszawskich Łazienek, gdzie nawet latem podają niestety ananasa i brzoskwinie z puszki, nie oczekiwałam zbyt wiele. A tu spotkały mnie gofry kolosy z bogactwem sezonowych owoców. Do tego wypiekane własne rurki z prawdziwą śmietaną. Nieco dalej lokal nad szmaragdową wodą, strzyżone wierzby, paprocie i nenufary, w tle pomost z kołyszącymi się nowiuśkimi rowerami wodnymi typu mercedes. Przy brzegu wypielęgnowany trawnik, z “drzwiami do jeziora”, drewnianymi stolikami na świeżym powietrzu (żadne tam plastiki) i bajecznie pysznymi deserami, nas zauroczyły zwykłe świeże jagody z bitą śmietaną (prosty, a niezwykłe wykwintny deser). Są jeszcze lody i to jakie, lody laureatki sprzedawane ze stylowego błękitnego citroena retro. 

Dlaczego częściej przyjeżdżają tu Niemcy czy Holendrzy?

Złośliwi może powiedzą: niemożliwe, takie miejsce w Polsce nie istnieje, to zachwyty zbyt optymistycznego turysty. Już odpowiadam: tak, przepełniły się kosze na plaży, ale kiedy zadzwoniłam – od razu te śmieci wywieźli. Mówię o tym, bo gdzie indziej akurat nie wywieźli. Tak, można by powalczyć z reklamami – potworkami, nieco podrasować architekturę. Ale reszta, no co ja zrobię, jest naprawdę prawie idealna…Komarów nie pamiętam (ponoć ich tu jak na lekarstwo). Aż szkoda, że Łagów jest dobrze znany poznaniakom, Niemcom i Holendrom, ale już zupełnie nieznany np. warszawiakom. Choć dojazd jest naprawdę szybki i bardzo komfortowy – np. boczną drogą od autostrady A2 lub szybką koleją do Zbąszynka, a dalej do Toporowa. Urocze stacyjki, na pierwszej nawet dymił stary, odnowiony parowóz. Ta druga aż się prosi, aby mogła zagrać w jakimś nostalgicznym filmie. Wokół tylko pola i las. Mówią, że to perła Ziemi Lubuskiej. E tam perła, jak dla mnie szmaragd!

Zobacz galerię zdjęć z Łagowa:

Łagów

Zdjęcie 10 z 11

fot. A. Marianowicz-Szczygieł